Rozpoczęła karierę od filmów pełnych akcji, takich jak Domino, Król Artur i Piraci z Karaibów koncesja, Keiry Knightley mając około 20 lat zdecydowała się odejść od akrobacji. „Chciałem robić rzeczy, które opierają się na słowach” – mówi Knightley. „Ponadto, jeśli kręci się filmy akcji, ogólnie rzecz biorąc, zajmuje to dużo czasu. To dość nudne.” Z nowym thrillerem szpiegowskim Joe Bartona Czarne gołębieKnightley w końcu znalazła sposób na połączenie swojej miłości do dramatu postaci z imponującą – i, co dla aktorki zaskakująco przyjemną – choreografią walk. „Cały pomysł na tę postać był dla mnie taki, że musiała być na tyle interesująca, aby utrzymać moje zainteresowanie przez dwa sezony” – mówi Knightley. – Jest wystarczająco interesująca.
DEADLINE: Jesteś producentem wykonawczym w Czarne gołębie szereg. Czy dało ci to inne poczucie własności projektu?
KEIRA KNIGHTLEY: Daje to inne poczucie własności. Kiedy się zapisałem, był to tylko pilotaż, więc to było poczucie, że mogę brać udział w dyskusjach na temat twórczych decyzji, dzięki czemu wszyscy jesteśmy na tej samej stronie. Jeśli nie wiesz dokąd zmierzasz, może to pójść gdziekolwiek. Musiałem podpisać kontrakt na dwa sezony, więc musieliśmy stworzyć kogoś, przy kim miałem wystarczająco dużo znaków zapytania, aby zachować soczystość przez tak długi czas. Byłem bardzo podekscytowany, kiedy dostałem ten scenariusz od Joe, bo, cóż, ona jest dziwna.
DEADLINE: W pierwszej scenie przedstawiamy twoją postać Helen Webb, która jest cierpliwą matką, troskliwą żoną, wspaniałą gospodynią i super szpiegiem. Co samo to powiedziało ci o tym, w co się zagłębiłeś?
RYCERZ: To była idea, że możesz być tym wszystkim i wszystkie są prawdziwe, ale wszystkie są fałszywe. Myślę, że ona naprawdę kocha swojego męża. Uważam, że jest świetną gospodynią. Uważam, że jest świetną matką. Myślę, że jest świetną przyjaciółką. Tyle, że ona też ich wszystkich zdradza, cały czas. A fakt, że możesz mieć postać, która ma w sobie te sprzeczności, właśnie jest w tym zabawny. Jest soczysty i prowadzi do wielu znaków zapytania. Kim jest osoba, która kocha swojego męża, a mimo to cały czas go zdradza? A jaka jest dynamika władzy w tym związku, jeśli jest to prawda? Po prostu ją zafascynowałem.
DEADLINE: Czy ogólnie jesteś fanem gatunku szpiegowskiego?
RYCERZ: Podoba mi się to. Uwielbiam powieści Johna Le Carré. Uwielbiam ten rodzaj melancholii, jaki w nich panuje. Czuje się w nich samotność. Oglądałem Ludzie Smiley’a znowu, całkiem niedawno, i Boże, jakie to smutne, jaka jest cena oszustwa. Poczułem, co było tak zabawne [Black Doves]jest to, że jest bliższe śmieszności Jamesa Bonda, polegającej na wysadzaniu w powietrze budynków. Jest strona czystej rozrywki. Ale wciąż ma w sobie tę melancholię, którą uwielbiam w gatunku szpiegowskim – tę cenę podwójnego życia.
DEADLINE: Opowiadanie historii w tych odcinkach jest niezwykle wciągające, ale czy jako aktorka widzisz, że jest tak wiele do zagrania?
RYCERZ: Tak. Jako aktor zazwyczaj musisz wybrać: moja postać zrobiłaby to, ona nie zrobiłaby tamtego. Ale grając postać, która może zrobić wszystko i może pójść gdziekolwiek, a sprzeczności są przez cały czas bardzo żywe, nie sądzę, żebym kiedykolwiek grał taką postacią. Jest bohaterką, ale z pewnością jest antybohaterką. Siedzi w bardzo dziwnym miejscu. Ona jest najemnikiem. Ona nie ma wyższego powołania. Jej wyższym powołaniem jest ona sama. Ego, które zabiera, jest interesujące. A następnie, jak zagrać tę postać, aby nie była całkowicie odrażająca, to interesująca rzecz do pogodzenia. To, co wydało mi się w tym urocze, to fakt, że główną relacją w tym przypadku jest platoniczna przyjaźń – te dwie upiorne postacie. Jeden jest tajnym szpiegiem, który zabija ludzi, a drugi zabójcą pragnącym zemsty. A mimo to naprawdę się kochają. Łączy ich niezwykła przyjaźń, w której mogą być sobą. To samo w sobie jest dość dziwną rzeczą w centrum tego gatunku szpiegowskiego.
DEADLINE: Które sceny wydały ci się najbardziej wnikliwe, jeśli chodzi o to, kim może być w istocie?
RYCERZ: Bardzo podobały mi się wszystkie sceny pomiędzy nią a Samem. Bena Whishawa było spełnieniem marzeń. Kiedy Joe Barton i ja spotkaliśmy się w tej sprawie po raz pierwszy, zapytałem: „Kogo postrzegasz jako Sama?” I oboje odpowiedzieliśmy: „Ben Whishaw”. A kiedy powiedział „tak”, pomyślał: „Och, to będzie niebo”. Ta przyjaźń tak naprawdę tworzy całość. Są trochę zwięźli i ciągle się kłócą, ale jest między nimi prawdziwa miłość. Częściowo dlatego, że oboje desperacko tego pragną, a nie mogą tego mieć, ponieważ oszukują wszystkich innych. Ale oni się nie oszukują. Wydało mi się to naprawdę smutne i wzruszające.
DEADLINE: Co takiego było w Benie, że od razu pomyślałeś, że jest do tego idealny?
RYCERZ: Myślę, że to jeden z najbardziej niezwykłych aktorów pracujących dzisiaj. W mgnieniu oka potrafi zagrać uroczego i psychotycznego. Niewiele jest osób, które potrafią to udźwignąć. Ma energię, która jest tylko jego. Nigdy nie widziałem nikogo innego z taką samą energią. Fakt, że jest w Bondzie, ale gra w Q. To tak, jakby nie, to twoja szansa, aby zagrać w Bonda, wejść z bronią, uratować wszystkich lub wszystkich zabić. To znaczy, zwykle jest miłym facetem. Jest Paddingtonem, na litość boską, ale to psychopatyczny zabójca. Co jest lepszego od tego?
DEADLINE: Czy masz wrażenie, że Helen jest nieco mniej psychotyczna?
RYCERZ: Nie. Widzisz, ciągle rozmawialiśmy o tym: „Czy oni są psychopatami? Może to psychopaci. I właściwie doszliśmy do wniosku, że ona jest gorsza od niego. Mam wrażenie, że jest po prostu znudzoną gospodynią domową żądną krwi, która rozwaliła jej całe życie. Czy ona właśnie taka jest? Zdradza wszystkich tylko dla własnych korzyści finansowych. Więc nie ma moralności. Bardzo mi się to podobało.
DEADLINE: Z pewnością zagłębimy się w więcej traum w sezonie 2? Z pewnością jest to zasugerowane.
RYCERZ: To musi być spowodowane traumą, prawda? Dużo omawialiśmy historie obu z nich. I dostajesz tego kawałki [Season 1]. Ale tak, musi nastąpić jedno poważne zerwanie. Myślę, że relacja z mężem jest fascynująca, ponieważ ona go kocha. Ale ona go zdradza. To jest dynamika władzy, ponieważ oni są politykami. To para polityczna. Więc oni chcą być blisko centrum władzy, a ona chce być. Ale ona zawsze musi go zdradzać, co w zasadzie stawia ją na szczycie, jeśli chodzi o władzę, a on nigdy o tym nie wie. To fascynująca dynamika w parze. Gdzie to idzie? A kiedy słyszy, że ktoś inny będzie miał z nim romans lub zostanie tam umieszczony, nie przejmuje się tym. Zatem ego również wchodzi w grę.
DEADLINE: Nie chcę sugerować, że jesteś psychopatą, ale jeśli chodzi o podział na przedziały – tę myśl o byciu kimś innym przez cały dzień, a potem powrocie do domu i konieczności bycia mamą – czy identyfikujesz się z tym aspektem tej postaci?
RYCERZ: Tak, ale myślę, że na tym właśnie polega rodzicielstwo. Myślę, że mamy jedną twarz dla naszych dzieci, a nie tę, którą mamy, gdy jesteśmy w pracy. Mam na myśli to, że są to bardzo różne osobowości, które każdy z nas ma w sobie. A to, co naprawdę podobało mi się w tej postaci, to fakt, że można się z nią utożsamić. Oczywiście jest bardziej ekstremalna, ale każda z nas to ma w sobie. Moja twarz wobec dzieci nie jest tą, którą widzą moi koledzy w pubie. To po prostu nie jest. A jednak te dwie rzeczy są prawdą. U niej wszystkie te różne twarze są prawdziwe. Po prostu okazały się całkowicie sprzeczne.
DEADLINE: Jak zabrałeś się do choreografii akcji?
RYCERZ: Naprawdę mi się podobało. Robiłem to dość często, będąc nastolatkiem, na początku lat dwudziestych. A potem przez całe wieki nie chciałem tego dotykać. I naprawdę miło było do tego wrócić. Trenowaliśmy dużo boksu, filipińskiej walki nożem i jiu-jitsu. Tak, było naprawdę fajnie.
DEADLINE: Dlaczego od tego odszedłeś i czego ci w tym brakowało?
RYCERZ: Chciałem zrobić dramat. Chciałem zająć się poważniejszymi rzeczami. Chciałem robić rzeczy, które dotyczyły słów. Poza tym, ogólnie rzecz biorąc, kręcenie filmów akcji zajmuje dużo czasu. To dość nudne. Zwykle zajmuje to tygodnie, tygodnie i tygodnie, a robisz małe kawałki. Nie zrobiło to dla mnie. Albo tak się stało, a potem nie. W tym przypadku, częściowo dlatego, że jest to serial telewizyjny, nakręciliśmy dosłownie wszystkie sekwencje akcji w jeden dzień. Nie było o czym gadać. A dla mojego mózgu ważne jest, aby się nie nudzić. Więc szybkość tego działania naprawdę mi się podobała. Ale fajnie było też używać swojego ciała w sposób, w jaki nie robiłem tego od dawna. Pamiętam, na wszystkich Piraci filmów, uwielbiałem pracować z zespołami kaskaderskimi. Zawsze są niezwykli i niesamowici pod względem fizycznym. Naprawdę fajnie było znowu pracować z grupą niesamowitych kaskaderów i kobiet.
DEADLINE: I szczerze mówiąc, słowa Joe też są niesamowite.
RYCERZ: Dokładnie. Rzadko zdarza się, aby można było zobaczyć coś, co mieści się w tej przestrzeni głupoty, ale ma też świetne sceny dialogowe. I żeby uzyskać w tym melancholijną teksturę, a jednocześnie jest to bardzo zabawne. Niewielu jest pisarzy, którzy potrafią z sukcesem podążać tą drogą. To napięta lina, po której może chodzić.
DEADLINE: Czy poza akcją były jakieś wyjątkowe wyzwania, których się nie spodziewałeś?
RYCERZ: Fakt, że kiedy zaczynaliśmy, mieliśmy tylko dwa scenariusze. Było to bardzo dużo pisane w drodze. I to nie było tak, że robiliśmy to po kolei. Tak naprawdę nie wiedzieliśmy, dokąd jedziemy. Zwykle jako aktor mówisz: „No cóż, nie wiem, dokąd zmierzam, ale mogę przynajmniej stworzyć fabułę, więc rozumiem”. Ale Joe pisał różne rzeczy na potrzeby fabuły. Więc to też się ciągle zmieniało. A także prędkość. To znaczy, [we did] dwa, trzy ujęcia, max. Wiele z nich odbywa się w jednym ujęciu. Ja i Ben powiedzieliśmy: „OK, gramy jazz. To mój instynkt, który spotyka się z twoim instynktem. Zobaczymy, co z tego wyniknie. Często musiałam zrezygnować z kontroli nad tym, jak zwykle przygotowywałam się do roli, ponieważ nie miałam scenariusza. Na przykład: „Robię to od 33 lat i zamierzam porzucić każdy sposób, w jaki normalnie pracuję, i po prostu pójdę z tym nurtem. I zobaczymy, co się stanie.” Dobrze się bawiliśmy, ale było bardzo strasznie.
TERMIN: Zakładam, że nie jest to coś, co zazwyczaj robisz, pracując z wieloma reżyserami. Jak to było?
RYCERZ: Myślę, że robię to po raz pierwszy w życiu. To było naprawdę ciekawe. To znaczy, mieliśmy naprawdę szczęście. To był Aleks [Gabassi] a potem Lisa [Gunning]i oba były fantastyczne. Ale to była dziwna zmiana, bo masz opracowany stenograf i nagle masz kogoś innego, kto musi mieć własne pomysły – i powinien mieć swoje własne pomysły – ale nagle myślisz: „ Oj, czekaj. Przy tak długim ujęciu było to całkiem pomocne, bo stanowiło zastrzyk energii w sam środek. A Lisa, ona jest jak Yoda, więc wniosła ten niesamowity spokój, co jest dość rzadkie u reżysera. Sprawiła, że było to cudowne i bardzo łatwe, a także wniosła zupełnie nowy rodzaj dynamiki. To było jak wykonywanie zupełnie nowej pracy.
TERMIN: Jak to? Ponieważ serial sprawia wrażenie ciągłego.
RYCERZ: I powinno się wydawać, że to jeden serial, ale kiedy zmienia się najważniejsze osoby na planie filmowym, zmienia się cała dynamika. Wszystko się zmienia. To ludzie, od których to wszystko się bierze. Fascynujące było więc stwierdzenie: „OK, robimy kontynuację tego samego, ale klimat jest zupełnie inny”. Nie lepszy czy gorszy, po prostu zupełnie inny. To było naprawdę ciekawe doświadczenie.
Czarne gołębie transmituje dalej Netflixa Teraz.