Strona główna Rozrywka Nick Cannon opisuje odcinek o konsekwencjach sztucznej inteligencji

Nick Cannon opisuje odcinek o konsekwencjach sztucznej inteligencji

3

UWAGA SPOILER! Ten post zawiera szczegóły z wtorkowego odcinka Lis’S Oskarżony Sezon 2.

Nicka Cannona gra człowieka o krok od niewyobrażalnego sukcesu, gdy jego życie nie raz zostaje całkowicie wywrócone do góry nogami w najnowszym odcinku Oskarżony.

Nie może być lepiej dla Marcusa (Cannon) i jego partnera biznesowego Pete’a (Patrick J. Adams), którzy wkrótce zostaną miliarderami po sprzedaży opracowanego przez siebie oprogramowania do rozpoznawania twarzy opartego na sztucznej inteligencji firmie Google. Ich euforia z powodu zbliżającej się sprzedaży jest jednak krótkotrwała, po tym jak anonimowy rozmówca żąda od milionów osób milczenia w sprawie rozbieżności w dokładności oprogramowania, co wskazuje na większe prawdopodobieństwo, że oprogramowanie będzie błędnie identyfikować osoby kolorowe.

Kopacz? Marcus w ogóle nie wiedział o takiej rozbieżności. Pete przysięga, że ​​zajęto się tą sprawą i sugeruje, żeby mężczyźni zapłacili pieniądze i ruszyli dalej. W końcu to ułamek tego, co zarobią na sprzedaży. Wydaje się jednak, że Marcus nie może pozbyć się wątpliwości etycznych, zwłaszcza po tym, jak niedawno policja błędnie zidentyfikowała podejrzanego korzystającego z oprogramowania, zabijając przy tym niewinnego czarnego mężczyznę. Chociaż w tę tragedię wkradł się pewien błąd ludzki i według wszelkich informacji ich oprogramowanie było już naprawione do tego momentu, Marcus nadal uważa, że ​​powinni ujawnić informacje, nawet jeśli zagroziłoby to sprzedaży.

Pod koniec odcinka widzowie dowiadują się, że proces Marcusa nie jest związany z rozbieżnościami w oprogramowaniu. Zamiast tego grozi mu zarzut morderstwa po tym, jak kłótnia z Petem o to, jak postępować z szantażystą, przybrała fizyczny charakter. Marcus wpycha Pete’a w balustradę klatki schodowej, przez co przypadkowo przewraca się i umiera.

I chociaż ostatecznie uznano go za niewinnego, śmierć obu mężczyzn prawdopodobnie będzie go prześladować do końca życia.

W poniższym wywiadzie Cannon rozmawiał z Deadline o powrocie do roli dramatycznej po raz pierwszy od ponad dziesięciu lat Oskarżonyzagłębiając się w napiętą historię Marcusa, zmagając się ze skutkami sztucznej inteligencji i nie tylko.

TERMIN: Od jakiegoś czasu jesteś prawie wyłącznie gospodarzem. Co sprawiło, że chciałeś przyjąć tę rolę?

NICK CANNON: To znaczy, oczywiście, że byłem fanem serialu, a moja rodzina z Fox zawsze się o mnie troszczyła. Moją pasją jest oczywiście aktorstwo. Hosting to coś, co robię po prostu dla zabawy. Moim rzemiosłem jest aktorstwo… Kiedy zobaczyłem konkretnie rolę Marcusa i fakt, że miał on okazję doświadczyć niemal każdej emocji w ciągu jednej godziny, mogłem wcielić się w postać, która nie jest do mnie podobna, w świecie, który Nick Cannon po prostu nie istnieje. Bardzo mnie to wszystko zaintrygowało.

DEADLINE: Więc widziałeś serial i chciałeś wziąć w nim udział, zanim pojawiła się ta konkretna rola?

ARMATA: Tak, to znaczy, to po prostu świetna, świetna robota. Podoba mi się fakt, że jest to seria antologiczna, w której każdy odcinek jest jak osobny minifilm. Widziałem kilka odcinków – ten z Michaelem Chiklisem z synem… potem widziałem też ten z Malcolmem Jamalem Warnerem. Skończyło się na tym, że obejrzałem je wszystkie. To te dwa, które na mnie skoczyły. Pomyślałem: „Wow, są naprawdę fajne”… po prostu zabierają publiczność w podróż. Domyślasz się, co się dzieje, kto jest sądzony, co się stało, a na końcu zawsze następuje wielkie odkrycie. Więc to jest jak: „Och, stary, to jest naprawdę świetne”. Tak więc, jak powiedziałem, kiedy usłyszałem, że jest rola postaci o imieniu Marcus, który jest o krok od zostania miliarderem, ale coś idzie nie tak i próbujesz dowiedzieć się, co się dzieje, po prostu upadłem. prosto w to.

DEADLINE: Co sądzisz o początkowym dylemacie Marcusa dotyczącym oprogramowania do rozpoznawania twarzy, które fałszywie identyfikuje czarnego mężczyznę i konieczności zmagania się z tą rozbieżnością w przypadku fałszywego rozpoznania, o czym wcześniej nie był świadomy?

ARMATA: Myślę, że dla mnie była to interesująca dychotomia: po prostu facet, który naprawdę chciał zapewnić byt swojej rodzinie i miał świetną przyszłość, a rzeczy, które mogły dziać się w świecie zewnętrznym, nigdy tak naprawdę nie miały na niego wpływu. jego życie. Był mądrym facetem, który nie musiał zajmować się kwestiami rasy, uprzedzeń ani tym podobnymi, ponieważ jego zmysł biznesowy, inteligencja i wszystkie te rzeczy zawsze chroniły go przed prawdziwym światem, dopóki nie przestały tego robić. aż w końcu to on musiał stanąć przed dylematem.

Myślałem, że to zawsze było naprawdę intrygujące i interesujące do grania… wymagało to wiele autorefleksji, z którymi musiał się naprawdę uporać. Nawet gdy jego partner, Pete, powiedział: „Słuchaj, stary, tu nie chodzi o rasę”. A on w myślach myśli: „No dobrze, czy tak jest, czy nie?” To właśnie z tymi rzeczami naprawdę musiał się zmagać, będąc o krok od zmiany pieniędzy w życiu. Dlatego wydało mi się to naprawdę intrygujące.

DEADLINE: Czy zmieniło to Twoje wyobrażenie o wykorzystaniu sztucznej inteligencji lub skłoniło Cię do innego spojrzenia na tę technologię?

ARMATA: Zdecydowanie, dało mi to do myślenia. To jedna z tych rzeczy, od których nie możemy uciec. To jest tutaj, jest wśród nas… musisz tylko wymyślić, jak to udoskonalić i upewnić się, że to działa dla ciebie i że nie jest wypaczone, gdzie trafia do przestrzeni, w której kończy się złym zarządzaniem lub nawet ostatecznie powodowaniem kogoś stracić życie. To sprawia, że ​​musisz się skupić i zwracać jeszcze większą uwagę na wszystko, co dzieje się na świecie.

DEADLINE: A więc pod koniec odcinka następuje zwrot akcji, w którym Marcus jest sądzony za przypadkowe zabicie Pete’a. Bardzo mi się to podobało i zupełnie się tego nie spodziewałem. Jaka była Twoja reakcja na to?

ARMATA: Zwrot akcji to jedna z najfajniejszych części całego scenariusza. Patryk był świetny. To znaczy, aby móc się od kogoś odbić psychicznie i fizycznie, trzeba podejść do tego tak samo głęboko i szczerze jak ja… na planie było, delikatnie mówiąc, dużo pasji. Fakt, że mieliśmy być najlepszymi przyjaciółmi, ale naprawdę [there was] ten punkt zwrotny, w którym ostatecznie stracił życie, był intensywny.

DEADLINE: Jak się zebrałeś, aby przygotować się na końcowy monolog, w którym Marcus zwraca się do sądu? Cieszysz się, że to zrobił?

ARMATA: To zabawne, bo było kilka różnych wersji scenariusza, gdzie to było, potem to usunęli i nie było, a potem przywieźli z powrotem. Zawsze się zastanawiałem, czy powinien dostać szansę na wypowiedzenie się? A co to jest? Jak ciężko chodzę? Cały czas się tym bawiłem. To znaczy, kiedy mieliśmy okazję to nakręcić, na sali sądowej panowała cisza. Poczułem, że zrobiłem to sprawiedliwie. To znaczy, to mnóstwo emocji, ten ostatni moment, w którym Marcus miał okazję dać z siebie wszystko. Radzi sobie ze stratą najlepszego przyjaciela. Radzi sobie z faktem, że był tego częścią. Radzi sobie z faktem, że ostatecznie, jako mężczyzna, jego charakter zostaje wystawiony na próbę. Więc wypuszcza to wszystko na światło dzienne, nie wiedząc, jaki będzie jego prawdziwy los. Ponieważ, znowu, nie wiemy nawet, jakie jest zdanie [would be]. Wiemy tylko, że jest niewinny. Możliwość doświadczenia wszystkich tych emocji na raz była dla mnie prawdziwą podróżą. Dlatego cieszę się, że dostałem taką szansę.

DEADLINE: Ogólnie rzecz biorąc, co uważasz za najtrudniejszą część odcinka?

ARMATA: Powiedziałbym, że ma mnóstwo niepokoju i stresu. Naprawdę nie jestem tego typu osobą. Więc tak naprawdę muszę po prostu zanurzyć się w tę przestrzeń udręki… przepić swoje smutki i postępować z dzieckiem w sposób, który w pewnym sensie go atakuje. Osobiście nigdy bym czegoś takiego nie zrobił. Samo posiadanie tej wagi było takie ciężkie. Powiedziałbym, że były to dla mnie interesujące wyzwania, ponieważ jako Nick Cannon nigdy nie poradziłbym sobie z takimi rzeczami, ale rozumiem presję, przez którą przechodził Marcus.

DEADLINE: Czy masz w najbliższej przyszłości jakieś bardziej dramatyczne role?

ARMATA: Z twoich ust do uszu Boga. Kocham to. Uwielbiam tę przestrzeń, w której mogę się rozebrać i zanurzyć w danej postaci. Bycie kimś innym przez pewien czas było świetną zabawą.

TERMIN: Jak wybierasz, co będzie dalej?

ARMATA: Jestem na takim etapie kariery, że nie muszę robić rzeczy dla pieniędzy, więc to nigdy nie jest praca. To są doświadczenia. I pytanie: czy chcę wyruszyć w tę podróż? Czy chcę skorzystać z tego doświadczenia? Cenię to. Pracowałem sporo, mając około 30 lat, a nawet trochę, gdy miałem około 20 lat, gdzie miałem okazję zetknąć się z filmem niezależnym. Co roku byłem na Sundance, w Cannes. To są doświadczenia. Robisz to z miłości i rzemiosła. Zakochałem się w tym. Bycie główną postacią w losowaniu kasowym, wszystkie te rzeczy są fajne. Ale jeśli naprawdę kochasz rzemiosło aktorskie, kiedy to robisz, po prostu pomyśl: „Och, chcę doświadczyć tej roli”. Chcę wyruszyć w tę podróż. Czuję, że jeśli nadal będę mógł to robić, mam nadzieję, dopóki już mnie tu nie będzie, to wielkie błogosławieństwo móc wybierać role i być częścią projektów ze względu na pasję i materiał. Jestem błogosławiony, że mogę znajdować się na takim stanowisku. Zobaczycie więc, że wiele decyzji, które podejmę, będzie opartych, miejmy nadzieję, na świetnym materiale.

Źródło linku

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj